czwartek, 10 kwietnia 2014

Rozdział ósmy

  im więcej będzie komentarzy, tym szybciej dodam następny rozdział ;) x

 Jego dłonie dotykały każdą część mojego ciała. Usta zostawiały mokre pocałunki na mojej szyi i ramionach, kiedy ja nie mogłam nic zrobić. Wydawałam z siebie tylko ciche jęki i drżące oddechy.
- Justin.. - westchnęłam gdy chłopak zacisnął dłoń na moim biodrze.
- Shh.. - uciszył mnie i musnął moje usta. Przygryzł moją dolną wargę i przyciągnął ją do siebie powodując że gardłowy jęk wydostał się z moich ust.
- Skarbie masz w sobie coś z Kanady? - szepnął mi do ucha i zagryzł jego płatek, zadrżałam.
Pokręciłam przecząco głową bo nic innego nie mogłam z siebie dać.
- A chcesz mieć? - zapytał i zjechał pocałunkami na mój obojczyk. Zassał moją skórę tworząc dużą malinkę.
- T-tak.. - pisnęłam i wplotłam dłonie w jego miękkie włosy. Po chwili poczułam rozkosz..



Usłyszałam pierwsze dźwięki rapu 'Va va voom' - Nicki Minaj i otworzyłam zaskoczona oczy.
- Co do kurwy. - wysapałam bo przerywając sen czułam się jakbym przebiegła maraton.
Aha właśnie miałam erotyczny sen z Justinem w roli głównej.
Przeczesałam blond włosy dłonią i odetchnęłam. Spojrzałam na zegarek w telefonie. 10:14 am. Jestem poszkodowana nie idę dzisiaj do szkoły. Mam zwolnienie lekarskie nikt mnie z łóżka nie wyciągnie nie ma mowy.
Zgadnijcie kto dzwonił.
Lu a kto inny. Przewróciłam oczami i odebrałam wzdychając głośno tak aby usłyszała.
- Co chcesz? - mruknęłam do słuchawki.
- Cześć skarbie. Też miło cię słyszeć. - syknęła i mogłam sobie wyobrazić jak przewraca oczami.
- Co chcesz? Obudziłaś mnie. - poinformowałam ją i schowałam twarz w poduszkę nadal trzymając telefon przy uchu.
- Chciałam zapytać czy przejdziesz się na kawę ale skoro śpisz..
- A ty nie jesteś w szkole? - mruknęłam przez co z moich zatkanych ust wyszło tylko 'ahsdgw'
- Co? - mruknęła - Powtórz. - niechętnie odsunęłam twarz od ciepłej podusi.
- Nie jesteś dziś w szkole? - zapytałam przecierając oczy dłońmi.
- Dziś sobota. - zaśmiała się cicho. Zmarszczyłam brwi
- Serio?
- Tak. - parsknęła.
- Jasne, jasne. Śmiej się z biednej, połamanej. - mruknęłam.
- Nie ważne. - stwierdziła - Idziesz na tą kawę czy nie? - oblizałam usta.
- Dobrze, i tak już nie zasnę. - powiedziałam. Wstałam, podeszłam do szafy i trzymając telefon między ramieniem i głową zaczęłam wybierać ubrania.
- Ok. Strackbuck za pół godziny?

- Yep. - odparłam, pykając literkę 'p' i się rozłączyłam. Spojrzałam na termometr za oknem i skrzywiłam się. Zimno. Z racji na to zdecydowałam się na czarne rurki, tego samego koloru botki, minimalnie za krótką bluzkę, śliczną kurtkę i beanie. <klik>
 Cała moja rodzina była poza domem więc zamknęłam dom i poszłam do kawiar
ni. Zamówiłam to co zawsze. Usiadłam w naszym stałym miejscu - na samym końcu pokoju, pod oknem i wyjęłam swój telefon.
Nie było żadnego sms'u od Lucy, żadnego nieodebranego połączenia. Nic.
Gdzie ona jest?
- Jestem! - usłyszałam zdyszany głos za sobą i po chwili brunetka wskoczyła na fotel na przeciwko mnie.
- Co tak długo? - zmarszczyłam brwi i dałam jej buziaka w policzek.

- Spotkałam Anastasie po drodze. - mruknęła na co skrzywiłam się. Od kiedy Lucy zadaje się z Ana? Co prawda ja też nigdy z nią nie gadałam tak w cztery oczy, ale podobno to puszczająca się dziwka. Pewnie zaliczyła wszystkich w szkole. Nie zdziwiłabym się. Nawet ubrania nosi zdzirowate. Czasami gdy przechodzi korytarzem mam ochotę za nią zawołać. 'Ej! Krótszej spódniczki nie miałaś?!'. Na szczęście zawsze się powstrzymuję.
- Pytała się czy będziemy na imprezie w piątek. Zamówiłaś już? - zapytała. Skinęłam głową.
- I co powiedziałaś? - zwilżyłam usta.
- Że przyjdziemy. - spojrzała na mnie. - Bo teraz się nie wymigasz. Nie zostawisz mnie, prawda? Obiecałam jej i Justinowi. - jęknęła a ja zesztywniałam na dźwięk jego imienia. Ogarnij się. Wzruszyłam ramionami.
- Pójdę. Po prostu zastanawiam się co ubrać. - mruknęłam. Moja szafa nie jest wyposażona w zdzirowate stroje więc nie wiem co mogę założyć. Może pożyczę od Any? Przybiłam sobie umysłową piątkę.
- Załóż  śliczną cekinową sukienkę! - zapiszczała Lucy.
Ta niebieska sukienka jest zdecydowanie nie dla mnie. Za krótka. Za błyszcząca. Za bardzo zwracająca na siebie uwagę. Tak na prawdę nigdy nie miałabym jej w swojej szafie gdyby nie Lu. To ona kupiła mi ją na urodziny.
- No nie wiem. - zagryzłam dolną wargę, zastanawiając się, gdy nareszcie dostaliśmy moją Cafe Cappuccino i Latte Macchiato Lucy. Postanowiłam nie marnować czasu i zaczęłam bawić się słomką. Na kubku był napis 'Dla ślicznej Cat'. Ah kelnerzy mnie już znają.
- Justinowi stanie jak cie w niej zobaczy. - Lu zachichotała a ja prawie wyplułam na nią napój.
- Uspokój się. - warknęłam - Nic nikomu nie stanie, nie będzie miał okazji..
- Jak to nie? - uniosła brwi - a jak będziecie tańczyć a on się do ciebie przysu-
- Lucy zamknij się. - powiedziałam na co ona zareagowała śmiechem.
- Żartowałam, zluzuj. - parsknęła i wzięła łyk kawy. Bardzo śmieszne.
Wbrew woli wyobraziłam sobie Justina w klubie. Mnie przyciśniętą do jego gorącego ciała. Jego usta błądzące po mojej szyi. Moje palce wplecione w jego włosy. Gdy pociągam za końcówki on mruczy cicho jak bardzo kocha jak to robię. Przejeżdża noskiem po mojej skórze a ja drżę pod jego dotykiem.
Dość tego. - pomyślałam i wzięłam duży łyk kawy. Muszę się rozbudzić, myślami nadal jestem w moim śnie.
Zajebistym śnie.



- Zapukaj.
- Spadaj, sama zapukaj.
- Nie.
- Ok ja też nie.
- Fajnie, wracam do domu, papa. - mruknęłam i odwróciłam się na pięcie.
- Dobra chodź. - westchnęła Lu i zapukała do drzwi Justina. Stałam niespokojnie. A co jak Bieber pomyśli że jestem jakąś suką, gdy zobaczy mnie w tej sukience? Niepotrzebnie się na nią zgadzałam. A może pomyli mnie z Aną i zabierze prosto do sypialni. Nie chyba nie jest ślepy, nie przesadzajmy.
- Uspokój się. - powiedziała Lu, a zaraz po tym drzwi się otworzyły. Staną w nich dum dum duum... Justin.
Oh nikt się tego nie spodziewał.
- Cześć Lucy. Cześć Cat. - spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Schylił się nade mną i musnął mój policzek. Odebrało mi mowę.
- Hej Jus. - Lucy uśmiechnęła się do niego i uderzyła mnie łokciem w bok.
- H-hej. - mruknęłam i poczułam jak krew spływa mi do policzków. O zgrozo.
- Wejdźcie. - Justin przepuścił nas w drzwiach i weszliśmy do domu. Był ogromny i nawet przytulny gdyby nie miliard pijanych i tańczących ludzi. Lucy trzymała się blisko mnie. Chyba bała się że się zgubi.
Nie przeszłyśmy kilku kroków gdy ktoś nas zawołał. Mówiąc ktoś, mam na myśli Ane.
- Lucy! Cat! - krzyknęła i zaczęła zataczać się na swoich niebotycznie wielkich szpilkach w naszym kierunku. Powstrzymałam pewną złośliwą uwagę na temat jej.. ciekawego ubioru i posłałam jej fałszywy uśmiech. Zakładam że była już pijana i nie wyczuła sarkazmu gdy powiedziałam nędzne:
- Cześć Anastasia, miło cię widzieć.
Czy ona mnie zignorowała? Tak. Przeturlała się do Lucy i złożyła całusa na jej policzku. Lu patrzyła na mnie przerażona z miną pomóż-mi-błagam, i od razu jak dziewczyna się od niej odsunęła przetarła policzek wierzchem dłoni.
- Hej Ana. - odparła.
- Jak się bawicie? - wybełkotała. Dopiero teraz zauważyłam czerwony kubek w jej dłoni. Gdyby jej coś tam dosypać nikt by nie zauważył i nie było bo podejrzanych..
- Jeszcze nie zaczęłyśmy na dobre imprezy. - Lu wzruszyła ramionami rozglądając się na prawo i lewo. - Gdzie jest bar?
Brunetka wskazała na pokój za sobą jakby miała przed oczami. Lucy posłała jej uśmiech, po czym mruknęła ciche ''dzięki'' i pociągnęła mnie do baru.
- Fuj to było obrzydliwe. - powiedziałam gdy już zamówiłyśmy drinki i usiadłyśmy na wysokich barowych krzesłach. Próbowałam znaleźć w tłumie znajomą twarz, ale gdzie bym się nie spojrzała ludzie się całowali, i trudno mi było kogokolwiek zidentyfikować.
- Totalnie. Czułam się jakby mops mnie pocałował. - mruknęła. Zaśmiałam się prawie wylewając drink.
- Cieka-
- Nieważne. - mruknęła. - Lepiej idź poszukaj Justina a nie o mopsach rozmawiamy.
- Skąd mam wiedzieć gdzie on teraz jest? - przewróciłam oczami. - nie zależy mi.
- Zależy ci.
- Nie wcale nie.
- Wcale tak. - mruknęła. - Dałabyś sobie spokój, cała się trzęsiesz jak o nim gadamy. Albo jak jest w pobliżu. - wzruszyła ramionami. - zależy ci.
Przewróciłam oczami. Może i mi zależało ale ona nie musiała o tym wiedzieć ani się z tym odnosić.
- Aha, ta. A wiesz może gdzie on jest? Bo nie widzę go tutaj. - rozejrzałam się i teatralnie westchnęłam. - Jakoś będę musiała nauczyć się z tym żyć. - wzruszyłam ramionami i wsadziłam kosmyk włosów za ucho.
- Stoi tam. - uśmiechnęła się i wskazała na Justina. Nosz..
 Stał tak sobie. Idealny w każdym calu i czekał aż ktoś do niego podejdzie. Ty podejdź idiotko.
Oszalałaś? Zrobię z siebie idiotkę. 
Gadam sama do siebie, módlcie się za mnie.
- No nie wiem.. - mruknęłam i przyłożyłam kubek do podbródka zastanawiając się.
- Chodź pójdę z tobą. - wyszczerzyła się i zeszła z krzesła.
- Lucy daj spokój, następnym razem..
- Nie. - warknęła a ja aż podskoczyłam. - Ok, dobrze idę. - mruknęłam i wstałam. - Ale ty tu zostajesz.
Lu uśmiechnęła się promiennie i uniosła dwa kciuki w górę.
Odwróciłam się i przewróciłam oczami. Próbowałam się nie denerwować. No bo czym? Chłopakiem? Nie, nie, nie. To nie dla mnie.
Podeszłam do odwróconego się Justina, odchrząknęłam cicho i wydusiłam ciche 'Cześć'. Po chwili jego śliczne oczka patrzyły w moje a jego kąciki ust się lekko podniosły.
- Hej Kotku, jak się bawisz? - zapytał. Dlaczego on mnie nazywa kotkiem? Mam nadzieje że dlatego że mnie nie lubi a nie dlatego że po prostu to przezwisko pasuje do mojego imienia.
- Emm na razie dobrze. - uśmiechnęłam się. - W sumie to przyszłam teraz do ciebie bo Lu mi kazała.
Justin wychylił się za mnie i pomachał do Małpiszona który pewnie nas obserwował. Po chwili usłyszałam perlisty śmiech. Jak zawsze mam rację.
- Castin forever. - przewrócił oczami i zaśmiał się cicho.
Zmarszczyłam brwi.
- Nie mów, proszę, że ona ci-
- Tak. Zdradziła mi że jest Castin Shipper i że w nas wierzy. - nie mógł powstrzymać śmiechu.
Zaczerwieniłam się cicho i spuściłam wzrok tym samym zasłaniając policzki dłońmi.
- Ee ta. Nie wiem co jej do głowy strzeliło. - mruknęłam. Justin wyciągnął rękę, wziął kosmyk włosów i schował je za moje ucho. Po czym uniósł palcami mój podbródek tak że na niego spojrzałam.
- Castin. To słodkie, prawda? -mrugnął do mnie a ja poczułam jak kolana się pode mną uginają. Skinęłam lekko głową.
- Urocze. - stwierdziłam a Justin posłał mi uśmiech.
- Zatańczysz? - spojrzał mi w oczy.
Jasna cholera tak.
- M-możemy. - powiedziałam cicho i dałam się zaprowadzić na parkiet. Prawie się przewróciłam gdy złapał mnie w talii i przysunął mnie do siebie. Mogłam poczuć jego piękne perfumy. Splotłam dłonie na jego karku gdy on położył dłonie na moich biodrach.
- Ślicznie dziś wyglądasz Cat, wiesz? - uśmiechnął się słodko, a ja miałam ochotę złapać go za policzki i pocałować.
- Oh dzięki.. - mruknęłam cicho i spuściłam wzrok.
Wolna piosenka przyśpieszała tak jak nasz taniec. Justin uniósł rękę i obrócił mnie jak księżniczkę. Moja sukienka zawirowała w powietrzu a moje policzki poczerwieniały. Nie było mi widać majtek, prawda.
 Sekundę po tym jak mnie zakręcił, przysunął mnie z powrotem do siebie. Jeszcze bliżej niż wcześniej. Mogłam poczuć jego gorący oddech tuż przy moich ustach. Przegryzłam wargę i spojrzałam mu w oczy.
- Lu chyba cię woła. - posłał mi zawadiacki uśmiech i wskazał na brunetkę. Odwróciłam się. Niechętnie. I spojrzałam na dziewczynę. Była kompletnie pijana i wolała do mnie 'mój dzióbasku'
- Przepraszam, muszę iść.. - powiedziałam do niego i odsunęłam się od jego klatki piersiowej. Od razu zrobiło mi się zimniej. On był jak taki grzejnik.
Skinął głową i zwilżył językiem usta. Pokazujesz mi co tracę, tak?
- Rozumiem. Leć do niej. - wzruszył ramionami. Machnęłam do niego i podbiegłam do chwiejącej się na własnych nogach Lucy.
- Cholera, jesteś pijana jak suka. - warknęłam i złapałam ją za ramie pomagając jej tym samym utrzymać równowagę.
- Nie prawda, spadaj. - wybełkotała. Zignorowałam to. - Ile wypiłaś? - zapytałam.
- Nie dużo. - zmarszczyła brwi. - Ale Jacob dał mi na spróbowanie jeden z mocniejszych drinków. - zaśmiała się.
- Nie zdziwiłam się. - mruknęłam. - Wracamy do domu. - pociągnęłam ją w stronę wyjścia.
- Nie zostańmy jeszcze. - jęknęła. - Dopiero 22. - przewróciła oczami.
- Nie chce się z tobą użerać gdy będziesz jeszcze bardziej pijana. - mruknęłam i położyłam dłonie na biodrach.
- Już więcej nie wypiję obiecuję. - przyłożyła dłoń do serca.



- Lucy, idź po drinki. - mruknęłam i wepchnęłam jej do dłoni banknot 10 dolarowy. Wstałam z kanapy i zachwiałam się na szpilkach. - Idę się wysikać. - powiedziałam i poszłam w stronę toalety.
- Catie poczekaj! - usłyszałam piskliwy głos Anastasi i aż się wzdrygnęłam. Odwróciłam się do niej i poczekałam aż wstanie z blatu baru i podejdzie do mnie. Miała na sobie krótką spódniczkę opinający jej tyłek i bluzkę nad pępek. Doszłam do wniosku że miała na sobie strasznie mało materiału. Oszczędnie.
- Skarbie.. - wybełkotała. - Masz może gumki? - zapytała a ja prawie zwróciłam. - Justin zapomniał.. - wzruszyła ramionami
- Oh.. - mruknęłam. - Nie nie mam, zapytaj kogoś innego. - powiedziałam i odwróciłam się od niej na pięcie uciekając do toalety.

____________________________________________________________
Cześć Misie. :)
Zebrałam się w sobie i napisałam szybciej ten rozdział.
Jak myślicie co się stanie w następnym?
A i powiedzcie jak się podoba nowy wygląd bloga.
Pod poprzednim rozdziałem było 18 komentarzy. 
A czytelników mam 37.. (teoretycznie ;))
więc od teraz
20 KOMENTARZY = NEXT 
+ nowy zwiastun na górze :))