poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział szósty

     beep. beep. beep. Słyszałam jakieś wolne pikanie gdzieś w tle.
   Otworzyłam wolno oczy, od razu zamazał mi się obraz. Co do..
  Poczułam ucisk na buzi, miałam na niej jakąś maskę. Chciałam unieść rękę i ją zdjąć, ale nie dałam rady.
 Nagle coś mi zaświtało w głowie. Byłam w szpitalu. Ooh to dlatego to wszystko piszczało.
 Rozejrzałam się. Byłam w jakiejś białej sali, obok mnie nie było nikogo. Coś mnie ukuło w serce. Nikt się  mną nie zainteresował nawet jak byłam w szpitalu? Powstrzymując łzy, wzięłam głęboki oddech. Czego od razu pożałowałam. Poczułam jakby coś wbijało mi się w klatkę piersiową. Jęknęłam.
 Od razu podbiegła do mnie jakaś pielęgniarka, uśmiechnęła się do mnie słabo i zabrała moje ręce z torsu. Jak przez mgłę słyszałam co do mnie mówi.
 - Uważaj. Masz złamane żebra. Nie radze ci się odzywać i głęboko oddychać bo wbijesz je sobie w płuca.
Zamarłam. Oblizałam spierzchnięte wargi i skinęłam głową.
 - Zawołam twoją przyjaciółkę. - powiedziała i wyszła za szklane drzwi. Aha czyli przynajmniej Lucy. A moi rodzice?!
Tak jak przeczuwałam po chwili to sali wpadła roztrzęsiona Lu z kubkiem kawy w jednej dłoni i z torebką byle jak przewieszoną przez ramię, wyglądała komicznie, jeszcze w tym rozwalonym koczku i rozmazanym tuszu do rzęs. Powstrzymałam śmiech tylko dla tego, bo wiedziałam że to zaboli..
 - Cat kochanie! - krzyknęła Lu i rzuciła mi się w ramiona, powstrzymałam jęk spowodowany przez napieranie na moją potłuczoną klatkę i objęłam ją delikatnie.
Wreszcie po chwili się odsunęła.
 - Nareszcie się obudziłaś. - uśmiechnęła się. Wzruszyłam ramionami.
Przypomni mi ktoś dlaczego w ogóle tu jestem?
Lucy jakby czytała mi w myślach.
 - Cats.. miałaś wypadek. - oblizała usta, a jej uśmiech zbladł.
Powoli kiwnęłam głową, nadal nie mogłam nic powiedzieć. Coś zaczęło mi się przypominać.
Wracałam od Justina i.. bum. Jestem tutaj.
Zaczęłam się rozglądać się po pomieszczeniu, dając jej do zrozumienia, że zastanawiam się dlaczego nie ma reszty. Załapała i spojrzała na mnie uważnie, jakby bojąc się mojej reakcji.
- No bo.. Ty byłaś w śpiączce.. tydzień. - mruknęła. Zamurowało mnie. Aż tydzień?!
Kiwnęłam wolno głową dając jej znak żeby kontynuowała.
- I razem z twoimi rodzicami zmienialiśmy się. Oni przychodzili do ciebie na noc. A ja przychodziłam od razu po szkole. - uśmiechnęła się słabo, a mi serduszko pękło. Czym ja zasłużyłam za taką wspaniałą przyjaciółkę?
 Drżącą dłonią obtarłam łezkę która spłynęła mi po policzku.
- I nawet.. - wzięła głęboki oddech. - Justin do ciebie przychodził. To słodkie nie? - uśmiechnęła się i czekała na moją reakcję. Skinęłam głową z lekkim uśmiechem, nie wiem czy widocznym przez tą maskę, ale to nie ważne.
 Poczułam się senna, Lu przyglądała mi się uważnie.
- Nawet nie wiesz jak wszyscy się o ciebie martwili.. - wychlipała, a później (co jest charakterystyczne dla niej) wybuchła płaczem. Położyłam dłoń na jej dłoni ściskając ją lekko i próbowałam telepatycznie jej przekazać 'już wszystko ok'.
 Czułam jak oczy same mi się zamykały, tak bardzo chciało mi się spać.
Po chwili podeszła do nas pielęgniarka, i poprosiła Lu żeby zostawiła mnie samą i pozwoliła spać.
 Chciałam ją jeszcze zapytać czy David przyszedł do mnie chodź raz, ale przecież ten półgłówek nie domyśli się o co mi chodzi. Wzięłam głęboki oddech, przy którym poczułam ukucie w piersi, skrzywiłam się.
Będę musiała nauczyć się z tym żyć.
O ile przeżyje.

Justin

 Siedziałem jak na szpilkach, przez cały dzień. W szkole nie mogłem się skupić, później prawie się zabiłem, gdy wracałem na bmx'sie do domu. To dzisiaj mieli wybudzać Catie ze śpiączki, ale tak na prawdę nikt nie wie kiedy odzyska przytomność. Może już nigdy.
 Nie, nie, nie. Nie mogę tak myśleć. Wstałem i zacząłem nerwowo chodzić po pokoju, gdyby coś sę stało Lus na pewno by do mnie zadzwoniła. Na pewno. 
 Z nerwów poczułem jak trzęsą mi się ręce. Cholera ile można wybudzać z jebanej śpiączki?
Wyszedłem na balkon, usiadłem na barierce i wyciągnąłem paczkę papierosów. Zapaliłem jednego, zaciągnąłem się nim. Pozwoliłem żeby dym wypełnił całe moje ciało i wypuściłem go dopiero po paru sekundach.
Poczułem jak moje mięśnie się rozluźniają, ale po chwili znów wróciłem wspomnieniami do tamtej nocy..

*retrospekcja*

Zamknąłem drzwi za Cat i westchnąłem głęboko. Teraz po kłótni z Kicią nie zasnę. Nalałem sobie to szklanki wody i usiadłem przed laptopem. Przez parę minut siedziałem na tt, szperałem po internecie, i robiłem inne głupoty gdy mój telefon zadzwonił. Spojrzałem na ekran telefonu, numer nieznany. Skoro dzwoni w środku nocy, to chyba musi mieć jakiś powód - pomyślałem i przejechałem palcem po ekranie, tym samym odbierając. 
- J-justin? - usłyszałem słaby głos Lucy, moje serce szybciej zabiło.
- Co się stało Lu? 
Usłyszałem jak bierze głęboki oddech.
- Catie jest w szpitalu. - zamrugałem kilkakrotnie, nie mogłem w to uwierzyć. Przecież przed chwilą była u mnie w domu.
- Żartujesz? - zapytałem, odpowiedziała prawie natychmiast.
- Nie. Miała wypadek, proszę przyjedź do szpitala na Blaccker Street, boję się o nią. - powiedziała i zaczęła płakać przez słuchawkę.
- Lus, nie płacz, zaraz będę. - rozłączyłem się.

 Dopaliłem papierosa, od tego momentu minął już tydzien, i nadal nie ma z nią żadnego kontaktu. Wróciłem do wnętrza domu i usiadłem na kanapie. Przejechałem po włosach dłonią, ciągnąć za końcówki. Kurwa Lucy, napisz czy się obudziła. Nagle mój telefon zadzwonił. Wręcz się na niego rzuciłem. Ale niestety to nie była ani Lucy, ani rodzice Cat. Westchnąłem zrezygnowany.
 To David. Odebrałem niechętnie.
- Co jest? - mruknąłem.
- Jak z nią? - nawet nie zaszczycił mnie jakimś 'hej' czy 'jak tam'. Prychnąłem.
- Co cię to obchodzi? Ostatnio pokazałeś jak bardzo ci na niej zależy. - warknąłem.
- Powiedz mi tylko jak się czuje. Czy się wybudziła. Nie chce ci jej zabierać. - parsknął.
Zacisnąłem szczękę. Ten chłopak działa mi na nerwy.
- Nie możesz mi jej zabrać, bo nie jest moja. - syknąłem.
- Ta cokolwiek. - mruknął, i mogę sobie wyobrazić jak właśnie przewrócił oczami. - Odpowiesz mi, czy nie? - dodał po chwili.
- Wybudzają ją.. - mruknąłem, zalała mnie fala smutku. - Cholera, to wszystko przeze mnie.
Czekaj, czekaj. Czy ja się zwierzam  D a v i d o w i?
- Oj nie obwiniaj się tak. - syknął. - Była głupia, że wyszła z domu w nocy.
- Gdybyś jej nie powiedział, nie musiałaby przychodzić. - warknąłem.
No i ''zwierzanie się'' chuj strzelił.
- Mogłeś jej powiedzieć od razu, nie płakałbym za nią. - mruknął, a ja mocniej zacisnąłem dłonie na telefonie.
- Nie mam czasu, pa. - rozłączyłem się.
mam.
go.
dość.

Cat

 Obudziła mnie pielęgniarka. Uśmiechnęła się blado i powiedziała że możemy zdjąć maskę tlenową. Gdy byłam już 'wolna' czułam się jak motylek. Miałam ochotę westchnąć, ale nie. Nadal boli. Poprzedniej nocy rodzice przynieśli mi książki, więc teraz wzięłam jedną i zaczęłam czytać czekając na Lucy. Nadal nie przychodziła. Wzięłam telefon do ręki. 16:42.. Powinna już tu być.
 Tak jak sądziłam przyszła dopiero po chwili.
- Sorry że tak późno. Straszne korki. - przewróciła oczami i musnęła mój policzek, usiadła na fotelu obok.
- Dobrze.. - powiedziałam cicho i posłałam jej uspokajający uśmiech. - A gdzie Justin?
Zmarszczyła brwi i przekrzywiła głowę.
- O czym ty mówisz? - zapytała. Powstrzymałam parsknięcie śmiechem.
- Mówiłaś wczoraj że do niego zadzwonisz, i że do mnie przyjedzie, nie pamiętasz? - wzruszyłam ramionami.
Otworzyła szerzej oczy i oblizała szybko usta.
- Ups. - jęknęła. - myślisz że się martwił? - spojrzała na mnie z uniesionymi dłońmi. Wysunęła z kieszeni telefon. Powtórnie wzruszyłam ramionami.
- Nie ma o co się martwić. - powiedziałam zbyt głośno, i znów poczułam ucisk. Zakopałam się głębiej w poduszkach i przykryłam się szczelniej poduszkami.
- Ma ciebie. - mruknęła. Zaśmiałam się.
- Castin shipper? Oj Lucy daj spokój.. - dziewczyna wyszczerzyła się, skinęła głową i zadzwoniła do Justina.
Odebrał po 3 sygnałach. Lu włączyła na głośnomówiący.
- Uh nareszcie dzwonisz, obudziła się? - usłyszałam zniecierpliwiony głos Justina i już nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- Też miło cię słyszeć Jus. 
- Ta, ta. - zaśmiał się. - Co z nią?
- A wszystko w porządku, dzięki że pytasz, a jak u ciebie? - powiedziałam. 
 Justin przez chwile nie odpowiadał, mogłam wyobrazić sobie jak się uśmiecha.
- Kicia? - zapytał wesoło. - Obudziłaś się?
- Cat. - sprostowała. - nie, kontaktuję się z tobą telepatycznie. - zaśmiałam się i złapałam się za brzuch. Jasna cholera. Skrzywiłam się.
 Lu spojrzała się na mnie z troską. Machnęłam ręką.
- Uf. Nie wiesz jak bardzo się martwiłem. Ten wypadek był przeze- 
Jęknął ale mu przerwałam.
- Nie. To była tylko moja wina. 
- Catie, dobrze wiesz że gdybym ci powiedział wcześniej. Nic by się nie stało. - mruknął.
- Oj cicho Justin. - wtrąciła się Lu - Nie użalaj się nad sobą, i przyjeżdżaj szybko! - warknęła.
Zachichotał. Aw jakie to słodkie.
- Dobra zaraz będę, narka laski. - rozłączył się. Nie mogłam powstrzymywać.
- Co cię tak śmieszy? - zapytała Lucy z uniesionymi brwiami.
- Zachowujecie się jak stare małżeństwo. - uśmiechnęłam się, na co dostałam uderzenie moją własną poduszką,
- No co? Tylko mówię. - wytknęłam jej język, na co brunetka przewróciła oczami.
- Jesteś półmóżczkiem.
- Podobno jest się tym, z kim się przebywa. - wzruszyłam ramionami.


___________________________________________________________________________
Czeeść robaczki!
Mam nadzieję że taki zwrot akcji się podoba :)
Jeżeli tak to zostaw po sobie opinię i daj komentarz.
+ przepraszam że taki krótki rozdział, ale tak wyszło.
Buziaki @queenoflouass





21 komentarzy:

  1. Jejciuuuuu <3 to takir slodkie <3 kocham to czytac . Czekam na kolejny ;) Cat musi byc z Justinem <3

    OdpowiedzUsuń
  2. awwwww koooooooooocham. Wiki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwwwwwwwwwww.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aww ♥
    Kocham ich wszystkich! :)
    Świetny rozdział. :)

    // @AyeeBeliebersPL

    OdpowiedzUsuń
  5. Pozdro dla wszystkich Castin shiper ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. SUPER ! :D kocham tego bloga ! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham *-* <3 Jus jest taki słodki, tak się o nią martwi <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziewczyny, za dużo literówek :////

    OdpowiedzUsuń
  9. świeetnie! kocham tego fanfica

    OdpowiedzUsuń
  10. Awwwwwwwwwwwwwwww *castin shipper*

    OdpowiedzUsuń
  11. kocham kocham szybko dawajcie next !! wiki.

    OdpowiedzUsuń
  12. kocham tego ff. Aw justin jest taki słoodki ^3^

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy następny rozdział???? <3

    OdpowiedzUsuń
  14. kocham tego ff!! jestem castin shipper aw

    OdpowiedzUsuń
  15. świetny ale kiedy kolejne ? :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Kocham to opowiadanie czekam na nn .
    W wolnej chwili zapraszam : opowiadanie-jb-nothing-like-us.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Ale to słodkie :3 czekam na nn

    OdpowiedzUsuń